W pierwszej połowie 2024 roku same elektrownie wiatrowe i słoneczne po raz pierwszy w historii wyprodukowały więcej prądu w Unii Europejskiej niż elektrownie zasilane paliwami kopalnymi, czyli węglem, gazem i ropą – donosi brytyjski ośrodek analityczny Ember. Polska jak na razie mocno zaniża ten wynik, ale szybko może zacząć gonić stawkę, jeśli rząd Donalda Tuska zrealizuje swoją obietnicę odblokowania wiatraków. 

Komentarz Marka Józefiaka, rzecznika i eksperta ds. polityki ekologicznej w Greenpeace Polska

Przez lata mówiło się, że odnawialne źródła energii są przyszłością energetyki, ale to już jest nieaktualne – OZE są teraźniejszością. Już dziś wiatraki i fotowoltaika produkują więcej energii w Unii Europejskiej niż wszystkie elektrownie węglowe i gazowe razem wzięte. A pamiętajmy, że elektrownie wiatrowe i słoneczne to nie są jedyne odnawialne źródła energii – możemy jeszcze stawiać choćby na biogazownie czy geotermię. Polska jest bardzo zapóźniona w rozwoju zielonej energii, ale mamy szansę nadrobić ten dystans, o ile rząd wdroży zapowiadaną od dłuższego czasu zasadę 500 metrów wiatraków od zabudowań. Przez ostatnie lata rozwijano u nas głównie elektrownie słoneczne, które dają nam dużo energii w dni takie jak dzisiaj, generalnie produkują dużo energii w cieplejszych miesiącach, od wiosny do wczesnej jesieni. Pora jednak bardziej zdywersyfikować źródła energii. Wiatraki dają nam obecnie około 15 proc. prądu, jeśli rząd odblokuje ich rozwój, już za kilka lat ta jedna technologia da nam dwa razy więcej prądu. 

Sprawa jest o tyle pilna, że cały czas blisko 60 proc. prądu w Polsce pochodzi z drogiego i brudnego węgla. Wiatraki są szansą na obniżenie cen – produkują prąd trzy razy taniej niż elektrownie na węgiel i gaz. Pamiętajmy też, że elektrownie węglowe niedługo przejdą na zasłużoną emeryturę, za 10 lat węgiel praktycznie odejdzie w energetyce do lamusa. Jeśli do tego czasu nasz rząd nie rozwinie krajowych źródeł zielonej energii, czeka nas zależność od innego drogiego źródła prądu, czyli gazu. Nie tylko będziemy mieć drogą energię, ale będzie to też oznaczało uzależnienie Polski od importu surowca. Obecnie sprowadzamy gaz ze Stanów Zjednoczonych, Kataru czy nawet Trynidadu i Tobago.

Koncerny energetyczne planują lub wręcz budują inwestycje gazowe o wartości 26 miliardów złotych. Jeśli te groźne inwestycje dojdą do skutku, możemy wpaść w gazową pułapkę i uzależnić się od drogiej energii z importu. Tak być nie musi, ale rząd musi zacząć działać. Już kilka razy w tej kadencji rząd przekładał odblokowanie wiatraków, dłużej czekać z tym nie można, bo to sprawa wagi państwowej.