Wioletta Smul, 23-letnia aktywistka Greenpeace z Poznania znalazła się w grupie 6 kobiet z Polski, Anglii, Kanady, Szwecji, Holandii i Belgii, które w czwartek nad ranem, rozpoczęły wspinaczkę po zewnętrznej ścianie najwyższego budynku w Europie – biurowca Shard w Londynie. W budynku tym znajduje się między innymi biuro firmy Shell.

 Jeśli uda im się osiągnąć szczyt na wysokości 310 m, zamierzają rozwinąć ogromne malowidło z pejzażem Arktyki, zagrożonej planami Shella wydobycia ropy w tym regionie. Koncern ten do tej pory zainwestował już 5 mld dolarów w programy poszukiwania i wydobycia ropy na Alasce, a ostatnio rozpoczął współpracę z Gazpromem, w celu eksploatacji rosyjskich złóż na terenach arktycznych. Mimo sprzeciwu ponad 3 milionów ludzi z całego świata, którzy podpisali petycję Greenpeace o ochronę tego unikalnego ekosystemu, obie firmy, nie rezygnują ze swoich planów.

Aktywistki Greenpeace rozpoczęły tę wyczerpującą wspinaczkę w czwartek o 4 nad ranem. Przewidują, że dotarcie na szczyt budynku może zająć nawet cały dzień. Pierwsze z nich będą wchodzić bez zabezpieczenia i dopiero w trakcie wspinaczki założą punkty asekuracyjne. Cała grupa dźwiga ze sobą ciężkie plecaki, z malunkiem, który prawdopodobnie wieczorem, rozwieszą ze szczytu budynku.  Jeśli wspinacze sprostają wyzwaniu będzie to najwyżej zrealizowany happening artystyczny odkąd w 1974 roku Philippe Petit przeszedł na linie pomiędzy budynkami World Trade Center. Miejsce dzisiejszego wydarzenia nie zostało wybrane przypadkowo – oprócz faktu, że mieści się w nim siedziba firmy Shell, warto wspomnieć, że budynek Shard został zaprojektowany tak by kształtem przypominał bryłkę lodu – skojarzenia z Arktyką są więc oczywiste.

„Przyjechałam do Londynu, aby wesprzeć miliony ludzi, którzy od roku apelują do Shella o zaniechanie planów wydobycia ropy w Arktyce. Wchodzimy tam aby być lepiej usłyszanym. Ten drapacz chmur jest najwyższym budynkiem Europy i wznosi się nad siedzibą Shella. Jeśli uda nam się dotrzeć na szczyt i zainstalować malowidło, nie będą mogli nas zignorować. To będzie jedno z najtrudniejszych wyzwań, jakich podjęłam się w życiu. Nie ukrywam, że w mojej głowie miesza się teraz ekscytacja z obawami. Może nam się oczywiście nie udać i będziemy musiały zrezygnować. Jeśli jednak nam się uda to może szefowie Shella wyglądną przez okno, zobaczą przepiękny pejzaż Arktyki i zreflektują się, że to co robią jest zbyt niebezpieczne by warte było ryzyka. Nie od dziś przecież wiadomo, że wiercenia w ciężkich, arktycznych warunkach pogodowych jest niezwykle trudne, a usunięcie ewentualnego wycieku, prawie niemożliwe. No i oczywiście, na ponury żart zakrawa fakt, że wiercenia w Arktyce są dziś możliwe tylko dlatego, że na skutek zmian klimatu lód w tamtym regionie topnieje w zawrotnym tempie i umożliwia statkom dopłynięcie w miejsca, gdzie jeszcze niedawno byłoby to niemożliwe. Wydobycie ropy, oznacza dalsze spalanie tego paliwa kopalnego, a to przyśpieszy topnienie lodowców jeszcze bardziej. To czyste szaleństwo i trzeba położyć mu kres”, powiedziała Wioletta Smul, tuż przed rozpoczęciem akcji.

Firma Shell, mimo ogromnych kwot zainwestowanych w poszukiwania i wydobycie ropy w Arktyce, ciągle jest do tego zupełnie nieprzygotowana. W ubiegłym roku została zmuszona do zawieszenia na jakiś czas swojego programu arktycznego u wybrzeży Alaski po serii wypadków – urwaniu się z cumy i odpłynięciu platformy wydobywczej oraz pożarze na statku wiertniczym. W związku z tym Shell przeniósł swoje działania do kraju, gdzie standardy bezpieczeństwa, zasady prawa i siła nacisku opinii publicznej, nie mają takiego znaczenia jak w USA i Kanadzie. Umowa pomiędzy Shellem i kontrolowaną przez rząd (Władimira Putina) firmą Gazprom, zakłada wiercenia w arktycznych regionach Rosji.