Wiekowe drzewa nadal wycinane są w pień. Dzieje się tak wbrew dotychczasowym zapewnieniom Ministra Środowiska o zwiększeniu ochrony Puszczy. Nie będę dłużej zachodził w głowę, o co w tym wszystkim chodzi. Pakuję plecak i ruszam do Białowieży.

W sierpniu ubiegłego roku aktywiści Greenpeace wdrapali się na budynek Ministerstwa Środowiska, żeby upomnieć się o Puszczę Białowieską. Kiedy w pełnym słońcu transparent „I love Puszcza” zdobił fasadę ministerialnego gmachu, światło dzienne ujrzały zasady ochrony przyrody na terenie leśnego kompleksu Puszczy Białowieskiej. Rok wcześniej, na prośbę samego ministra, przygotował je zespół ekspertów i przyrodników pod kierunkiem prof. Tomasza Wesołowskiego.

Na skutek protestu minister środowiska sięgnął do szuflady po ten dokument i sprawa zdawała się być załatwiona. Z ust ministra Kraszewskiego padło publiczne zapewnienie o przesunięciu planowanego wyrębu poza naturalne obszary Puszczy. Kilka miesięcy później dowiedzieliśmy się, że ta obietnica od początku była niemożliwa do spełnienia przed końcem 2010r. Powodem były zawarte wcześniej kontrakty na sprzedaż drewna, których zerwanie oznaczałoby stratę kilkuset tysięcy złotych.

Jak dla mnie to niewielka cena zachowania naturalnie odradzających się fragmentów pradawnej Puszczy. Zanim jednak zdążyliśmy podjąć jakąkolwiek polemikę, ministerstwo na specjalnej konferencji prasowej oświadczyło: Zmniejszone pozyskanie drewna w 2011 r. wyniesie ok. 48,5 tys. m3 (dla porównania w roku 2010 – 83 tys. m3 (o 20 proc. niższe niż w roku poprzednim), 2009 – 102 tys. m3). Cięcia przesunięte zostaną poza tereny najcenniejsze przyrodniczo. Limit ten pozwoli według danych Lasów Państwowych na zaspokojenie potrzeb lokalnych mieszkańców na drewno opałowe oraz drewno dla zakładów rzemieślniczych.

Nie będzie natomiast możliwe pozyskiwanie drewna z Puszczy Białowieskiej dla celów przemysłowych, komercyjnych. Powiało optymizmem, ale niestety tylko na moment. Znając mądrość przysłowia, że diabeł tkwi w szczegółach, poprosiliśmy ministra o spotkanie żeby ustalić co według niego oznaczają „tereny cenne przyrodniczo”. I tutaj zaczęły się prawdziwe schody.

Ku naszemu zdziwieniu kryteria wybrał wiceminister Janusz Zaleski, z zawodu leśnik, który jak mniemam nie widział powodów żeby konsultować je z przyrodnikami. Wprawdzie leśnik może być przyrodnikiem, ale w przypadku wiceministra Zaleskiego mam spore wątpliwości że tak w istocie jest. Szczególnie, że skutki jego autorytarnej decyzji poznaliśmy pod koniec zeszłego tygodnia. Jak się okazało, planowana i realizowana wycinka drzew wkroczyła do ostoi dzikiej i pięknej przyrody, o czym możecie przeczytać w apelu do Ministra Kraszewskiego.

Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Kto i dlaczego nami manipuluje. Powiem więcej, nie mam ochoty dłużej się nad tym zastanawiać. Fakty mówią same za siebie. Z każdym dniem pracy wiceministra Zaleskiego – osoby bezpośrednio odpowiedzialnej za polską przyrodę – giną bezpowrotnie piękne fragmenty Puszczy. Dlatego też pakuję plecak i ruszam do Puszczy. Zabieram ze sobą ciepłe rzeczy, mapy topograficzne, dane przyrodnicze i komputer – wszystko to, co – mam nadzieję – pomoże mi przekonać udokumentować wszystko co się tam dzieje. A na wypadek gdyby trwał wyrąb starych drzew i mój pobyt w Puszczy miał się przedłużyć, wezmę również ze sobą namiot. Łańcuchy nie będą mi potrzebne… przecież jest 14 Lutego i nawet minister Kraszewski może spodziewać się swojej kartki walentynkowej… 😉

Podyskutuj na facebook

Dołącz do tysięcy fanów Greenpeace na facebook. Z nami porozmawiasz na każdy zielony temat…

Pomóż nam 1% podatku

Greenpeace nie przyjmuje dotacji od rządów, parti politycznych i korporacji. Dlatego Twój 1% podatku ma dla nas tak duże znaczenie!